meksyk
Luty 2023
Meksyk
Plan i organizacja
Podróż do Meksyku planowałam 1,5 roku wcześniej. Organizacja lotu, pobytu i zwiedzania na własną rękę wymagała przemyślenia i czasu. Sam zakup biletów lotniczych w odpowiednim czasie, za rozsądną cenę to duże wyzwanie. Nam udało się kupić bilety lotnicze 7 miesięcy wcześniej, za około 2550 zł za osobę (lot KLM Berlin-Amsterdam-Cancun), natomiast w między czasie ceny rosły 2, a nawet 3 krotnie! Po drugie, patrząc na tak ogromny kraj – 2 miliony kilometrów kwadratowych i do dyspozycji plaże, jeziora, wulkany, piramidy, dżungle nie wiesz co zobaczyć i czego doświadczyć mając do dyspozycji tylko 14 dni. Niestety z kilku rzeczy musiałam zrezygnować. Biorąc pod uwagę fakt, że byliśmy w 10 osób, trzeba było uwzględnić oczekiwania i możliwości wszystkich uczestników. My skupiliśmy się na poznaniu południowej części Meksyku – Jukatanu. Nasze wakacje rozpoczęliśmy od pobytu w Playa del Carmen, która była naszą bazą wypadową do zwiedzenia różnych miejsc. Jeden nocleg mieliśmy w miejscowości Valladolid, a cały pobyt zakończyliśmy na rajskiej wyspie Holbox.
Podróżowanie po Meksyku
Po głębokiej analizie „za” i „przeciw” nie zdecydowaliśmy się na samodzielny wynajem samochodu tylko skorzystaliśmy z usług Anny – Szwedki, mieszkającej w Meksyku od 15 lat. Anna ma własny bus mieszczący 14 osób, perfekcyjnie zna angielski i hiszpański oraz mówi w rodowitym języku Majów. Ponadto, ma doświadczenie w oprowadzaniu turystów. Podział zadań był jasny i klarowny. Ja ustaliłam plan zwiedzania i harmonogram co i kiedy, a Anna pełniła rolę szofera i jednocześnie przewodnika. Dzięki niej, nasze zwiedzanie było naprawdę komfortowe i bezpieczne, bez obaw czy nawigacja zadziała na trasie (a musisz wiedzieć, że na autostradach w Meksyku czasem nie ma zasięgu i GPS nie działa), bezstresowe gdyż Anna z policją porozumiewała się zawsze bardzo dobrze z ogromną kulturą i szacunkiem. Dodatkowo, chętnie dzieliła się swoją wiedzą i doświadczeniem o życiu w Meksyku. Generalnie obyło się bez łapówek, bez zatargów z policją i bez nieprzyjemnych, wymuszanych konfliktów z lokalnymi mieszkańcami, a takowe się zdarzają, kiedy mieszkańcy widzą wynajęty przez turystów samochód. Ten sposób zwiedzania, zwłaszcza w takim kraju jak Meksyk polecam z całego serca.
Playa del Carmen
Okolice Cancun to idealna baza wypadowa do odkrywania Jukatanu ale też raj dla tych, którzy chcą leniwie odpocząć na najsłynniejszej plaży w Playa del Carmen z drinkiem z palemką. Playa del Carmen to serce Riwiera Maya. Tu jest taniej niż w samym Cancun czy Tulum. Tutaj znajdziesz wszystko co potrzebne, zarówno turystyczne i lokalne atrakcje: Portal Maya, symbol Playa del Carmen wykonana z brązu rzeźba przedstawiająca kobietę i mężczyznę, które stają do gry w piłkę choć tak naprawdę trzymają się za ręce. Ponadto, mnóstwo kolorowych, z elementami kwiatów czaszek, które chyba jak w każdej kulturze oznaczają śmierć, tyle że Meksykanie wierzą, że po śmierci, zmarli otaczają ich opieką.
Portal Maya
Dia de Muertos
Dzień Zmarłych czyli Dia de Muertos to najważniejsze, najbardziej barwne święto, podczas którego Meksykanie wierzą, że spotkają się ponownie z tymi, którzy odeszli. Dobre ugoszczenie dusz zmarłych ma zapewnić im dobrobyt i zdrowie. Dlatego, w swoich domach przygotowują ołtarze z fotografią zmarłego oraz wszystko to, co dana osoba za życia lubiła. Najczęściej są to: potrawy, słodycze, pieniądze, alkohol czy zabawki w przypadku zmarłych dzieci. Mnie osobiście, kolorowe czaszki i szkielety bardzo się spodobały. Choć sama takiej czachy nie kupiłam, stałam się za to posiadaczem ślubnej szkieletowej pary. W Meksyku, większość knajpek, barów i restauracji ozdobionych jest czaszkami, szkieletami czy maskami. Wystrój ten wcale nie jest straszny i ponury, wręcz przeciwnie, wszystko jest bardzo barwne i kolorowe.
Imprezowa Piąta Aleja
Najsłynniejszą ulicą w Playa del Carmen jest ciągnąca się na 5 kilometrów Piąta Aleja. Tu toczy się główne życie: bary, restauracje, sklepy z pamiątkami, wieczorami głośne dyskoteki ale i handel narkotykami. Wieczorem, przy głównych pubach i dyskotekach widać uzbrojoną i zamaskowaną żandarmerię jeżdżącą na pick-upach. Często są z nimi psy tropiące kartele narkotykowe. Od Anny, dowiedzieliśmy się, że osoby rekrutowane do takiej gwardii, pochodzą z innych stanów Meksyku. Mają maski (widać tylko oczy) po to, by nikt z mafii narkotykowej nie mógł ich rozpoznać. Ma to na celu zapewnienie im i ich rodzinom bezpieczeństwa. Dlatego odradzam nagrywanie filmików, czy też robienie zdjęć gdy zobaczysz taką kontrolę osób podejrzanych o handel narkotykami przez żandarmerię.
Kolorowe murale w Playa del Carmen
Playa del Carmen to zagłębie pięknych, kolorowych murali. Wystarczy skręcić w boczne uliczki od Piątej Alei (zwłaszcza na skrzyżowaniu 15 alei i 14 ulicy) a zobaczysz piękne, intrygujące dzieła – czysty street art. Murale przedstawiają przeróżne motywy: związane ze świętem zmarłych, nawiązują do flory i fauny czy też znanych postaci jak Frida, ale są też całkowicie abstrakcyjne i nowoczesne.
Barwne lokale w Playa del Carmen
Cenoty na Jukatanie
Cenote Sagrado
Z cenotami pierwszy raz spotkałam się właśnie w Meksyku. Dziura w wodzie, dziura w skale, w jaskini jest ich tu całe mnóstwo. Bardzo trafne jest stwierdzenie, że Jukatan podziurawiony jest jak szwajcarski ser. Warto jest mieć na swojej liście kilka, różnych cenot, w których można popływać, nurkować czy też nawet poskakać. To przeżycie jedyne w swoim rodzaju. Cenoty, to naturalne studnie wapienne wypełnione wodą. Są mega malownicze i fascynujące. Cenoty na Jukatanie tworzą całe systemy jaskiń i tuneli wypełnionych podziemnymi jeziorami i rzekami. Szacuje się, że łączna długość wszystkich podziemnych kanałów przekracza 500 km. Majowie wierzą, że są łącznikiem ze światem umarłych. Niektóre z nich jak Cenote Sagrado czyli Święta Cenote znajdująca się na terenie miasta Majów Chichen Itza, pełniły funkcję rytualną związaną z kultem boga deszczu i wody. W tej cenocie podczas prac archeologicznych znaleziono wiele ludzkich szczątków. Samą cenotę można zobaczyć tylko z punktu widokowego. Generalnie, przed wejściem do cenot obowiązkowy jest prysznic i zmycie wszelkich balsamów. Niektóre są tak głębokie, iż obowiązkiem jest również założenie kapoka.
Polecam zobaczyć chociaż jedną zamkniętą cenote, choćby na obrzeżach Valladolid- Cenote Xkeken. Do samej cenoty prowadzi trochę kamienista droga, natomiast gdy znajdziesz się w środku jaskini, zobaczysz nad głową całe mnóstwo stalaktytów, stalagmitów i innych skalnych nacieków. W samym sklepieniu jaskini znajduje się otwór przez który wpada słoneczne światło, co dodaje uroku. W jaskini jest raczej ciemno i chłodno ale za to płytko.
Cenote Ik Kil
Moim zdaniem najpiękniejszą centą jaką zobaczyliśmy była cenote Ik Kil, położona tuż obok Chichen Itza. To właśnie tu, Red Bull organizował Red Bull Cliff Diving. Sama cenote jest zjawiskowa zarówno z góry jak i z dołu. Dookoła otaczają Cię zwisające z samej góry pnącza. Ma niemal idealnie okrągły kształt, a sama studnia jest głęboka na prawie 70 metrów! Skoki z góry są zabronione, natomiast przy wejściu są skaliste półki, z których można poskakać. Z racji swojej popularności, warto tu być z rana by nie spotkać się z wycieczkami autokarowymi.
Cenote Azul
Cenote Azul, w której spędziliśmy trochę czasu należy do otwartych cenot. W idealnie przezroczystej wodzie, widać dokładnie kolorowe rybki, które skubią twoje stopy, wapienne skały i wodną roślinność. Nad głównym basenem kąpielowym tym najgłębszym, znajduje się klif, z którego można skakać do wody. Polecam mega przeżycie zarówno dla tych skaczących jak i tych, tylko obserwujących. Wokół cenoty jest kilka różnych ścieżek, którymi dojedziesz do mniejszych basenów, w których znajdziesz trochę więcej intymności.
Cenote Xkeken
Chichen Itza
Ruiny dawnego miasta Majów to jeden z 7 cudów świata. Należą do największych atrakcji turystycznych Meksyku. To niesamowite, że kiedyś cały ten kompleks, w skład którego wchodzą piramidy, świątynie, arkady platformy czaszek i inne kamienne budowle zamieszkiwało prawie 90 tysięcy ludzi. Sama Chichen Itza to świątynia, czczonego przez Majów Kukulkana. Do dziś nie wiadomo dlaczego w XV wieku Toltekowie zamieszkujący tu miasto, nagle je opuścili i przenieśli się do dżungli.
Jeden z 7 cudów świata
Kasy na terenie kompleksu otwierają się o 8 rano i faktycznie warto być tu z rana, gdyż jest problem z miejscami parkingowymi. Dzięki znajomościom Anny, nam udało się podjechać pod samo wejście, skąd potem zostaliśmy odebrani. Na sam teren nie można wnosić dużych bagaży, dronów czy obiektywów. No i oczywiście nie wolno wbiegać po schodach na piramidę! Gdy staniesz idealnie na wprost schodów Świątyni Kukulkana i zaczniesz klaskać, w odpowiedzi usłyszysz odgłos ptaka – kwezala herbowego, który niegdyś zamieszkiwał te regiony.
Mankamentem całego parku jest to, że praktycznie przy każdym przejściu są stragany z lokalnymi wyrobami. Sprzedawcy nachalne nagabują do zakupu. Choć to trochę irytujące, ceny pamiątek w tym miejscu faktycznie były znacznie tańsze niż na Jukatanie.
A i uważaj pod nogi, gdyż na terenie miasta Majów zamieszkują przemiłe iguany!
Urocze Valladolid
W Valladolid spędziliśmy w sumie jeden wieczór, w przecudnie klimatycznym hotelu – Hotel Palacio Canton. Ponieważ wszystkie noclegi mieliśmy bez wyżywienia, z rana udaliśmy się na śniadanie, zaledwie 2 minuty pieszo od hotelu do Marimbo’s. Bardzo przyjemne miejsce z pysznymi naleśnikami, goframi i jajkami sadzonymi na gofrze!
Valladolid to dobra baza wypadowa na zwiedzanie Rio Lagartos czy Chichen Itza. W samym sercu miasteczka jest Parque Principal Francisco Rosado, który tętni życiem głównie wieczorem. Zaraz przy nim góruje katedra San Servacio. Budynki w mieście pomalowane są różnymi kolorami powiedziałabym raczej bez ładu i składu, ale ma to swój urok.
W tym kolorowym, kolonialnym miasteczku zobaczysz zwykłe, codzienne życie mieszkańców Jukatanu. Wielu z nich żywi się na ulicy, gdyż w swoich małych mieszkaniach nie mają nawet kuchni, by coś ciepłego przygotować. Przy klasztorze San Bernardino de Siena znajdują się słynne litery z nazwą miasta gdzie większość turystów robi sobie zdjęcie. Na litery nie wolno wchodzić!
Śniadanie w Marimbo's
Las Coloradas
W Las Coloradas znajduje się fabryka soli i różowe jeziora, które powstały w wyniku jej wydobywania. Jeziora są faktycznie różowe i wierz mi, że kiedy oglądasz zdjęcia z tego miejsca nie jest to efekt Photoshopu. Za ten różowy kolor odpowiedzialny jest czerwony plankton oraz skorupiaki z rodzaju Artemia. Podobno, bo tak nam powiedział przewodnik, te skorupiaki zjadane są przez flamingi i dlatego ptaki te mają tak piękny kolor. W zależności od pory dnia, w której będziesz zwiedzać słone jeziora, zobaczysz różną paletę odcieni różu. Wejście do Las Coloradas jest płatne, a zwiedzanie lub raczej spacer odbywa się w towarzystwie strażników, którzy pilnują, by nikt nie zszedł z wyznaczonej trasy i nie dotknął wody. Każda ingerencja niszczy plankton.
Rezerwat przyrody - Rio Lagartos
Rio Lagartos
Rio Lagartos to maleńka wioska rybacka na północy Jukatanu, gdzie znajduje się laguna Rio Lagartos – rezerwat przyrody, w którym zobaczysz kilkadziesiąt gatunków ptaków, dzikich zwierząt i cudne lasy namorzynowe.
Większość ptaków dość mocno ukrywa się w zaciszu krzew i drzew. Celem turystów tak naprawdę są różowe flamingi, natomiast by je zobaczyć trzeba mieć dużo szczęścia. My je widzieliśmy ale z bardzo daleka, czego aparat nie był w stanie już uchwycić. Zwiedzanie rezerwatu odbywa się łódką. My trafiliśmy na cudownego kapitana, który wiedział doskonale gdzie odpoczywają krokodyle i stacjonują pelikany, które z chęcią podlatywały po rzucane im ryby. Na koniec rejsu podpłynęliśmy praktycznie do Las Coloradas, gdzie wzięliśmy kąpiel z białej gliny. Zanim wróciliśmy do miasteczka, zatrzymaliśmy się jeszcze na jednej ze szmaragdowych plażach w Rio Lagartos, gdzie mogliśmy popływać i zmyć glinę.
Rio Lagartos
Tulum
Tulum to strefa archeologiczna gdzie zobaczysz ruiny Majów – świątynię El Castillo zbudowaną na 12 metrowym klifie. Może samo miasto nie jest tak imponujące jak Chitzen Itza ale widoki ruin nad brzegiem Morza Karaibskiego gromadzą tysiące turystów. Ja nie jestem fanem ruin, dla mnie to tylko stare kamienie, ale warto zobaczyć to miejsce. Ma swój klimat a widoki są piękne.
W Tulum, najpopularniejszą atrakcją, przy której każdy chce zrobić sobie zdjęcie jest rzeźba „Ven a la Luz”. Zobaczyć tą artystyczną rzeźbę pojechali tylko nasi przyjaciele, my w tym czasie zwiedzaliśmy jeszcze Playa del Carmen. Choć pogoda wtedy była pochmurna, sama rzeźba wykonana ze stali, drewna, splecionych lin i roślin robi wrażenie.
Rzeźba Ven a la Luz
Akumal - pływanie z żółwiami
30 km od Tulum znajduje się zatoka Akumal, która jest siedliskiem zielonego żółwia morskiego. Pływają one bardzo blisko plaży, a ponieważ są one pod ochroną, zatoka stała się chronionym rezerwatem przyrody. W niewielkiej części zatoki możesz ponurkować i zobaczyć żółwie na własne oczy. Z nami pływał przewodnik, który po krótkim instruktażu zabrał nas w miejsca gdzie pływają żółwie. Oczywiście w rezerwacie, bojkami i linami wyznaczone są odpowiednie strefy, których nie należy przekraczać no i przede wszystkim nie wolno dotykać żółwi.
Park XPLOR
Blisko Playa del Carmen, Riviera Maya znajduje się niesamowity park wodny XPLOR. Jeżeli chcesz inaczej spędzić jeden dzień w trakcie Twojego pobytu w Meksyku, to z całego serca polecam. Super zabawa i przeżycie dla dorosłych, młodzieży i dzieci z małą dawką adrenaliny. My spędziliśmy tu cały dzień, i choć cena za bilet dla jednej osoby może nie jest najniższa, to podczas pobytu tutaj już za nic nie płacisz. Wszystkie atrakcje, obiad, przekąski i napoje są w cenie!
Atrakcje w XPLOR
Trudno powiedzieć co nam się podobało najbardziej. Przejazdy na tyrolkach na wysokości 45 metrów, wiszące mosty, rafting w podziemnej cenocie, pływanie na tratwie rzeką w jaskini wśród stalagmitów i stalaktytów czy jazda amfibią trasami błotnymi, przez dżunglę i jaskinię. Choć jedzenie było przepyszne, to szkoda nam było czasu na dłuższe odpoczynki i wylegiwanie się na hamakach czy leżakach. Po parku poruszasz się cały czas w kasku z przypisanym numerem. Warto wykupić sobie opcję zdjęć, które potem dostajesz na maila. Tym sposobem wszystkie rzeczy, telefony itp. zostawiasz w swojej szafce. Wskazane jest obuwie do pływania, klapki zgubisz, a adidasy przemoczysz na tyle, że będą schły przez kolejne kilka dni!
wyspa holbox
Ostatnie dni naszej podróży to pobyt na wyspie Holbox. Wyspa ta, to cudowny raj, który zachował swój karaibski klimat. Idealnie niebieska woda, (choć glony na plaży bywały), piasek o gramaturze mąki oraz piękne, długie plaże. Tu nie ma samochodów, bo też i nie ma dróg asfaltowych. Na wyspie poruszasz się rowerem, lub meleksem golfowym. Ulice i domy po ulewnych deszczach wyglądają fatalnie. Wszystko jest w błocie! Dlatego idealne i jedyne obuwie jakie tu potrzebujesz to klapki, które szybko opłuczesz z błota w wodzie.
Znajdziesz tu za to piękne murale, rdzennych mieszkańców, którzy głównie zajmują się połowem ryb lub prowadzeniem lokalnych barów. Długość wyspy to zaledwie 12 km, a szerokość około 1,5 km. Na Holbox dostaniesz się promem lub prywatną łódką, które odpływają co 30 minut z miejscowości Chiquila. W tym raju odpoczniesz od wcześniejszego, intensywnego zwiedzania. Polecam spacer mielizną w kierunku Punta Mosquito. Podczas odpływu woda jest tak płytka, że piaszczysta ławica tworzy osobną wyspę.
Idąc plażą natkniesz się na wiele ciekawych miejsc idealnych na robienie zdjęć oraz klubów plażowych. Niektóre, proste z hamakami i tanimi napojami, a inne bardziej luksusowe z kulinarnymi przysmakami. Nie tylko ze względu na ceny, dla nas fajniejsze, bardziej klimatyczne były te skromniejsze, z milszą obsługą! Tak czy inaczej na Holbox każdy znajdzie coś dla siebie. Przyjeżdżając tu na wypoczynek warto zaopatrzyć się w gotówkę. Na wyspie są 2 bankomaty ale nie zawsze są doładowane, a nie we wszystkich lokalach zapłacisz kartą.